Mialam tak tylko rzucic okiem (ha ha ha dobry zart!).
Skonczylo sie na tym, ze wyszlam ze sklepu ze zgrabna Lushowa torebeczka zawierajaca dwa produkty - niezbedne mi do zycia oczywicie ;)
Pierwszy z nich to peeling do ust, drugi peeling do twarzy.
Tak, wiem...dostalam scrub do ust w Glossyboxie z kwietnia KLIK, i zdaje sobie rowniez sprawe, ze nie ma to jak scrub do ust robiony domowymi sposobami,ale odezwaly sie we mnie jakies instynkty bardzo atawistyczne, prymitywne wrecz zjedzenia czegos slodkiego (nie jadlam od paru tygodni oprocz malenkich kosteczek -czekolady- do kawy). Gdy wzrok moj padl na poleczke z produktami do ust doszlam do wniosku, ze cos na cukrze jest jednak duzo bardziej zdrowe niz paczek nadziany (a propos jak juz przy temacie jestesmy: strasznie tesknie za paczkami z dzika roza - firmy cukiernicze ktore chcialyby mnie sponsorowac to chetnie, jak najbardziej, a nawet polecam sie :D)
Jednak sztuczny miod to nie jest miod :P...
Wracajac do produktu...Scrub zamkniety jest w malym szklanym sloiczku, zrobiony przez anonimowego lushowego Lukasza (laczmy sie Rodacy;) i ma bardzo przemawiajaca do mojej wyobrazni nazwe Bubblegum
Lips scrub
My boy lollipop
Pare technicznych detali:
Sklad: castor sugar, organic jojoba oil, methyl lanone, flavour, color 45410, color 45380.Objetosc: 25 gramow
Opakowanie : szklany sloiczej
Kolor: roz, zywy i bardzo cukierkowy
Moi zdaniem:
Bez owijania w bawelne... Fajny produkt, ale czy warty naprawde swojej ceny?
Usta rzeczywscie staja sie wygladzone i odzywione - glownie dlatego, ze jakby nie patrzec aplikujemy im mechaniczny peeling, natluszczamy, a potem wszystko to zmywamy ciepla woda.
Wiem z autopsji, ze podobny efekt (a moze i lepszy) uzyskamy masujac usta szczoteczka do zebow, skrystalizowanym miodem, badz zastosowaniem grubego cukru w polaczenie z odrobina serka homogenizowanego i oliwy z oliwek..
To co jest przyczyna tak dobrych recenzji Bubblegum LUSH to bez watpienia, oczywiscie zapach - bezbledny - dokladnie aromat oranzady z kapslem w brazowej szklanej butelce (we wczesnym dziecinstwie mama mi kupowala taka w warzywianku na osiedlu ;). Potem podobna mozna bylo kupic pod koniec lat 90 tych wyprodukowana przez jakas firma Hoop o ile pamietam. A wiec rozowe babelki i beztroska :) Oranzadka w proszku.. :) Brakuje tylko takiej lekko, ale przyjmnie szczypiacej w jezyk slodkosci. LUSH przekonuje, ze mozna resztki scrubu po jego stosowanie na ustach po prostu zlizac, ale nie polecam osobiscie jako, ze wyczuwa sie jednak olejek ;)
Moim zdaniem z guma balonowa to ma ten zapach malo do czynienia, ale pewnie guma balonowa gumie balonowej nie rowna.
Chcialam Wam zaprezentowac scrub na ustach bo bylam pewna,ze beda apetycznie rozowe tymczasem wyladaja jakby zanurkowala w cukiernicy:).
Podsumowujac - produkt spelnia swoje zadanie, ale niczego jednak mi z wrazenia nie urwalo. Nie jest to zadna rewelacja. Czego bowiem mozna oczekiwac od mieszanki rafinowanego cukry z domieszka barwnikow i olejku?
Fajny, kolorowy i pieknie pachnacy gadzet. My boy lollipop to piosenka z polowy lat 60 tych... Czas przejazdzek cadillakiem, kolorowych sukienek i zapachu bubblegum..;)
Jesli szukacie takiej lekiej i beztroskiej atmosfery to polecam :)
Nie kupie ponownie, ale ciesze sie, ze go mam. Ot fajna, popawiajaca nastroj bagatelka.
W kolejnym poscie - nastepnym produkt upolowany przeze mnie w sobote :)
Stay tuned ;)
Dolly
Zdjęcia i tresci przedstawione na blogu są moją własnością (chyba, że zaznaczyłam inaczej). Kopiowanie całości lub jakiejkolwiek części bloga oznacza naruszenie praw autorskich zgodnie z ustawą o ochronie praw autorskich i własności intelektualnej (Dz. U. 94 Nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 Nr 43 poz.170